To był poniedziałek. Wstałam około ósmej rano. Od razu poczłapałam w kierunku łazienki w celu zafundowania sobie szoku cielesnego, którego miał mi dostarczyć zimny prysznic. Jak zwykle – dużo wysiłku wkładałam w to, by nie zacząć krzyczeć, kiedy już poczułam chłód lejącego się po mnie strumienia wody.
Dodało mi to trochę energii, ale nie tyle, ile oczekiwałam.
Kolejnym krokiem strategicznym była medytacja. O ile prysznic działa na mnie w sposób dodający mocy w bateriach, o tyle medytacja pozwala pozbyć się tych wyczerpanych. Pomaga mi wyrzucić kamienie z życiowego plecaka, które bezwiednie noszę i narzekam, że jest mi ciężko.
Ujęła trochę z mojego cierpienia, ale to wciąż nie był taki efekt, jakiego się spodziewałam.
Po jakimś czasie popadłam więc w marazm. Zaczęłam czytać książkę, by udać się w świat fantazji, bo na ten rzeczywisty się obraziłam. Skoro ja tutaj się wysilam i nadal czuję się niedobrze, a wręcz źle, to sory, ale opuszczam tę imprezę.
I wtem pojawiła się ONA.
Biała szałwia.
Której dedykujemy dzisiejszy wpis.
(ciąg dalszy historii w końcówce wpisu)
O czym on dokładnie będzie?
– powiemy sobie co to jest, skąd to jest i po co to jest (nudna część o pochodzeniu i właściwościach, ale napisana zgrabnie i ładnie, więc przeczytaj)
– podam 10 prostych kroków, jak okadzać to, co potrzebuje okadzenia
– kiedy używać i przeciwko komu
– jak ja odprawiam swój rytuał
Dobra, to jedziemy.
CO TO JEST BIAŁA SZAŁWIA I KTÓRY SZATAN JĄ WYMYŚLIŁ?
Najpierw kilka przyrodniczych faktów (to dla tych, którzy po raz pierwszy spotykają się z tą nazwą).
Biała szałwia jest roślinką, która bardzo lubi suche tereny i słońce. Żyje sobie głównie na kontynencie Ameryka i stamtąd najczęściej jest sprowadzana, by nacieszyć nas swoimi właściwościami. A w skrócie są one takie, że człowiekowi się robi lżej.
W jaki sposób?
Teoria jest taka, że działa silnie oczyszczająco. Jest wiernym towarzyszem wielu rytuałów prowadzonych przez rdzennych Indian i razem z Palo Santo stanowi całość yin yang.
Jeśli wierzysz w energię, to wiedz, że szałwia pomaga w pozbyciu się tej niekoniecznie przyjemnej, zaległej, gęstej, ciemnej i niższej wibracyjnie.
Jeśli zaś nie wierzysz w energię, to wiedz, że jeśli na weekend przyjechała do Ciebie teściowa, o której najmniej chcesz pamiętać przy wybieraniu prezentów na święta, to możesz po jej wizycie okadzić swoje mieszkanie szałwią, by grubą krechą oddzielić Cię od tego doświadczenia i towarzyszących mu emocji, zapomnieć o całym incydencie i w radosnej oraz spokojnej atmosferze zająć się swoimi sprawami.
Do tego żadne nielubiane owady nie będą przebywały w pomieszczeniu, gdzie palona jest biała szałwia. Działa też antybakteryjnie i przeciwgrzybicznie, co lubimy.
– Aga, czy to czary?
– NIE.
Zachęcam do eksperymentu.
Można użyć do niego wspomnianej teściowej, bo trzeba się z kimś pokłócić.
Po zaciętej kłótni, przypuśćmy w sypialni (dlaczego ją wpuszczasz do sypialni?) poproś osobę niebędącą świadkiem zaistniałej sytuacji (na przykład męża, który nie wie, że nie znosisz jego matki), by weszła do pomieszczenia i zapytaj, jak się czuje.
Potem okadź pokój szałwią i ponów prośbę.
Niech opowie o swoich wrażeniach.
Może z tym mężem to tak nie do końca, bo częściej to kobietom łatwiej jest wychwycić coś bardziej subtelnego, niż materia, ale i tak polecam doświadczenie.
Po pewnym czasie, gdy okadzanie stanie się jakąś tam częścią Twojego sposobu dbania o siebie i swoje otoczenie, zorientujesz się, że czujesz się tak, jakbyś miała więcej przestrzeni (chociaż w rzeczywistości metraż mieszkania się nie zmienia – a szkoda!), jesteś bardziej wolna (w sensie wolności, a nie prędkości) i czysta (w sensie czystości umysłu, a nie ciała), bardziej wesoła i zadowolona.
Tak właśnie działa szałwia.
JAK OKADZAĆ SZAŁWIĄ? W LEWO, PRAWO, PO SKOSIE, OD GÓRY, DOŁU, OKRĘŻNIE, KWADRATOWO…?
Prosta instrukcja, żeby było jasno i bez zbędnych pytań:
Na początku jednak pragnę uprzedzić, że nie zalecam tego typu zajęć osobom nieletnim i każdy niech obchodzi się z ogniem na własną odpowiedzialność (dlatego nie zalecam nieletnim, bo oni jeszcze nie biorą za siebie odpowiedzialności). Niby nic groźnego, ale żywioły to żywioły. Jak ktoś jest nieostrożny, to ogień łatwo znajdzie w pomieszczeniu coś, co uda się podpalić.
1. Ogarniasz pokój/dom/siebie
W zależności, co chcesz okadzić, to sprzątasz.
Jeśli pokój – weź ubrania z fotela i oddaj je szafie, ona za nimi tęskni. Zamknij wszystkie okna.
Jeśli to dom – posprzątaj blaty, szafki, stoły i różne inne powierzchnie (w tym podłogę), bo jak wpadniesz w szał okadzania, to dość, że zrzucisz ulubioną szklankę z ulubionym sokiem, to jeszcze wdepniesz w klocka lego.
Jeśli okadzasz siebie, to niech to nie będzie byle jak, w przerwie reklamowej (Czy ktoś jeszcze doświadcza przerw na reklamy? Przecież wszyscy mają Netflixa), gdzie resztka chrupków znajduje się na Twoich włosach. Podpali się chrupek i będzie śmierdziało dymiącym się ludzkim włosem.
Warto też dodać, by w uporządkowanej przestrzeni nie znajdowała się nieuporządkowana osoba (mam na myśli taką, której szałwia śmierdzi, uważa, że to czary i jest negatywnie nastawiona do całego procesu). Takiej lepiej podziękować i uprzejmie wskazać drzwi na czas okadzania.
2. Podpalasz szałwię
Tak zwyczajnie, zapalniczką.
3. Gasisz ją
Nie zupełnie, wsadzając do wody, tylko delikatnie, by zaczęła się tlić.
4. Myślisz o swojej intencji
W stylu:
Oczyszczam przestrzeń, chcę, by było tutaj przyjemnie.
Oczyszczam siebie z trudnych emocji i odnajduję spokój.
Oczyszczam ten przedmiot z nagromadzonej w nim energii.
5. Kadzisz
Kręcąc gałązką przeciwnie do wskazówek zegara, z poświęceniem większego zainteresowania dla tych przestrzeni, gdzie szałwia ledwo co się dymi.
Pokój – zaczynając od drzwi, wzdłuż wszystkich ścian (chodząc przeciwnie do wskazówek zegara) i tak, jak wyżej napisałam.
Dom – zaczynając od dołu i idąc do kolejnych pięter, i tak, jak wyżej napisałam.
Osobę – zaczynając od stóp, a kończąc na głowie i tak, jak wyżej napisałam.
To, co się wypali, to siły nieczyste, więc niech nie spadają Ci na podłogę, bo będziesz miała brudno fizycznie i energetycznie. Weź zatem ładnie talerzyk lub cokolwiek, co się nie podpali, a co będzie spełniało funkcje popielniczki (możesz użyć na przykład popielniczki – tak, wiem, że się powtórzyłam).
Trzeba wspomnieć, by nie robić tego w pośpiechu i dziwacznie – bo na przykład musisz kitrać się przed kimś, komu może się to nie podobać. Za efekt końcowy każdy taki może Ci potem podziękować, więc na spokojnie.
6. Gasisz
Zupełnie, bo skończyłaś. Polecam przycisnąć do talerzyka. Nie zdmuchuj, bo będzie brudno na podłodze. A wtajemniczeni wiedzą, czemu nie zdmuchuje się nic, co w rytuałach jest palone.
7. Czekasz, aż emocje opadną
Daj temu dymowi chwilę, żeby sobie jeszcze pobył z Tobą.
8. Wietrzysz/myjesz się
Bo siedząc na kanapie nie widać telewizora z powodu unoszącego się dymu, a i to, co zostało wypalone energetycznie musi gdzieś mieć ujście.
Dla tych, co im to nieładnie pachnie – spokojnie, jak się dobrze wywietrzy, to nic nie czuć.
Jeśli okadzana byłaś Ty, to warto iść przelać się wodą.
A popiołu się pozbywasz. Możesz zakopać w ogródku. Mama Ziemia ładnie neutralizuje wszystko, co złe.
9. Palisz świeczkę
Bo właśnie siedzisz w jałowym domu, a palące się świece mają to do siebie, że podnoszą energetykę przestrzeni.
(Tak, to dlatego na mszy w kościele palą się świeczki – patos robi robotę.)
Wypalasz ją do końca, a jeśli jest duża, to zaznaczasz punkt, do którego wypalasz (na przykład nożem) i później odcinasz płomieniowi dostęp do tlenu. NIE ZDMUCHUJESZ!
10. Cieszysz się
I możesz poczuć się jak czarownica z piekła rodem.
KIEDY KADZIĆ?
– po wizytach teściowej
– po nieprzyjemnych sytuacjach (patrz punkt pierwszy)
– kiedy czujesz, że nie możesz sobie znaleźć miejsca
– po odwiedzinach sąsiadki, która obgadała pół wsi i poszła gotować obiad dla syna kawalera
– jak mąż marudzi
– jak żona zrzędzi
– kiedy ktoś umarł
– gdy czujesz, że chcesz lub trzeba
– kiedy kupiłaś minerał/karty/breloczek czy inne bibeloty i chcesz, by ten przedmiot był naładowany Twoją energią, a nie ludzi, którzy mieli z nim do czynienia wcześniej
Ze wszystkim, co energetyczne, jest tak, że to kwestie mocno intuicyjne.
Jeśli potrzebujesz to robić codziennie, to rób to codziennie.
Jeśli wystarczy Ci raz na miesiąc, to rób to co te 30 dni i bajlando.
Z ciekawostek dodam, że w niektórych hotelach/pensjonatach i innych miejscach, gdzie przemiał ludzi jest spory – właściciele okadzają pokoje po gościach.
Jak dla mnie – wielki szacun za świadomość.
Czasem naprawdę czuć, że noc wcześniej na łóżku, które jest dla mnie przygotowane – gziła się jakaś para nieznających się ludzi w stylu one night stand.
Szałwia pozbawiłaby mnie tego uczucia. Mniej wiem, lepiej śpię.
– AGA, A JAK TY OKADZASZ SZAŁWIĄ?
– A NO RÓŻNIE.
Zazwyczaj sprawdza się to, co napisałam powyżej, ale jeśli mam ochotę zacząć śpiewać podczas okadzania, to zaczynam śpiewać.
Jeśli włączam przy tym muzykę, to gibię się w jej rytmie.
Jeśli niewygodnie mi przeciwnie do wskazówek zegara, to jadę z nią góra dół.
Jeżeli czuję, że gdzieś trzeba dłużej przytrzymać, to przytrzymuję dłużej.
I nie bój się odchodzić od schematu, jeśli czujesz, że tak trzeba.
Zaufaj sobie.
Wszystkie bajery, o których opowiadam, to najczęściej takie rzeczy, które trzeba doświadczyć samej i dopasować do siebie.
Ja tylko podaję kierunek. A drogę wybierasz sama.
Obiecałam dokończyć historię z początku wpisu, zatem kończę:
Kiedy popadam w marazm (tak, jak tamtego dnia) i przypomnę sobie, że istnieje coś takiego, jak szałwia, to bez zastanowienia biorę zapalniczkę i lecę z dymieniem.
Jak do tej pory, ani razu to nie zawiodło. Zawodzi raczej moja pamięć, bo ciągle wypada mi z głowy, że istnieje taki wynalazek, jak biała szałwia.
Zatem potańczyłam sobie w pokoju z palącą się gałązką przy włączonej muzyce, nawdychałam się dymu (uwielbiam ten zapach) i szczęśliwie doczekałam się inspiracji do napisania tego oto tekstu.
To jest mniej więcej tak:
Małe dymienie, bęc i problem rozwiązany.
Rozpisałam więc plan wpisu i zaczęłam klikać na laptopie kolejne literki.
I jestem bardzo zadowolona z efektów.
Jeśli więc chcesz pisać równie fajne teksty, okadzaj się szałwią.
Ślę moc radości!
Agnieszka